piątek, 29 marca 2013

011. Dom Godryka Gryffindora



Obudziła się nazajutrz, notując, że jest sama w dormitorium. Usiadła błyskawicznie na łóżku, rozglądając się dookoła. Nie była u siebie. Nie była nawet w Slytherinie. Czerwień mogła świadczyć jednie o domu Gryffindora. Wróciła pamięcią do poprzedniego dnia. Ból powrócił. Syknęła przeciągle, Ściskając się rękami. Wzięła głębszy oddechem, celem uspokojenia się. Odgarnęła ciemne włosy z czoła, otwierając szerzej usta. Zerknęła w dół, uświadamiając sobie, że nie śpi w swojej piżamie. Miała na sobie za dużą męską, błękitną koszulkę, Uniosła jej górny koniec i przysunęła do nosa, wdychając cudowny zapach perfum i skóry właściciela. Zaszurała nogami, przymykając oczy.
Zastanawiała się ile lekcji ją ominęło. Nie miała przy sobie żadnego zegarka. Nie było też takowego w dormitorium. Podeszła do okna, opierając się o parapet. Zmarszczyła czoło, wyglądając na zewnątrz. Był tam. Gdzieś tam razem ze swoimi sługusami Voldemort robił innym ludziom to samo, co jej wczoraj. Albo i więcej. Serce przyspieszyło jej rytmu, uderzając z bólem o żebra.
Przed oczyma stanęły bliskie jej osoby, które po kolei wymieniał minionego dnia. Zazgrzytała zębami, czując ogarniającą ją wściekłość. Bo była wściekła. Chciała zemsty już teraz, chociaż ten tylko wyliczał. Nie doszedł jeszcze nawet do czynów.
- Claire – Usłyszała za sobą własne imię i odkręciła się machinalnie. Nie słyszała skrzypienia drzwi. Była zbyt pogrążona we własnych myślach. Na długość pomieszczenia od niej stał Syriusz Black, naprężając mięśnie ciała. Nim również targały emocje, widziała to. Uniosła kąciki pełnych ust do góry, chcąc mu tym samym pokazać, że jest dobrze. Syriusz tylko rozchylił skrzydełka nosa. Za chwilę już obejmował ją oburącz, jedną z dłoni przyciskając ją do siebie, drugą zaś wsuwając jej we włosy. Stała chwilę mocno zdziwiona, zanim odwzajemniła uścisk. Oddychał nierówno i szybko, jakby przed chwilą przebył długą drogę biegiem. Ściskał ją mocno, jakby bał się wypuścić ją z rąk.
- Syriuszu – spróbowała delikatnie, mając nadzieję na złapanie chociaż oddechu. – Wszystko w porządku – zapewniła, pocierając ręką jego plecy. Prychnął, odsuwając ją od siebie na długość ramion. Miał zmarszczone czoło i zaciśnięte usta.
- Chyba żartujesz – burknął, świdrując ją błękitnym spojrzeniem. – Mogłem cię stracić!
- Ale nie straciłeś – Wzruszyła ramionami, zakładając ręce na biodra.
- Ale mogłem!
- Nie straciłeś. Kropka – ucięła, mierząc go groźnie spojrzeniem.
Syriusz zazgrzytał zębami, na chwilę odrywając od niej wzrok. Kiedy jednak spojrzał na nią ponownie, coś się zmieniło. Rozchylił delikatnie usta, jakby dopiero teraz dostrzegł to, jak wygląda. Koszulka ledwo zakrywała jej górną część ud. Trzymając ręce na biodrach podkreślała szczupłą talię i biodra. Dekolt nie odsłaniał wiele, jednak wystarczająco, by poruszyć wyobraźnię. Ciemne włosy opadały jej na ramiona, podkreślając także jej jasną cerę. Wysuwała brodę delikatnie do przodu, co również wpływało na kształt jej ust. Granatowe, wyraziste oczy utkwiła w nim, unosząc przy tym brew. Efekt był niesamowity. Wypuścił powietrze w płuc.
Zanim się zorientowała, przylgnął do niej ponownie, tym razem przyciskając usta do jej ust. Zmarszczył czoło, jakby czekał na ten pocałunek od wieków. Objął ją pewnie w pasie. Otworzyła lekko usta, odwzajemniając pocałunek. Zarzuciła mu ręce na szyje, jedną dłonią  wplątując mu w gęste włosy. Nie dbała nawet o to, że koszulka uniosła jej się do góry, wraz z rękami. Oparła się tyłem o parapet za nią, przyciskając do siebie Syriusza. Zapach, który czuła na swojej nowej koszulce nasilił się, otumaniał ją, był niepowtarzalny. Syriusz podniósł ją i posadził na parapecie. Objęła go nogami, mając nadzieję, przysunąć go jeszcze bliżej siebie. Położył ręce na jej talii, zaciskając co raz pięści na jej koszulce. Czuł ciepło jej ciała. Czuł jej pocałunki i gorący oddech. Przejechał jedną z dłoni po zewnętrznej stronie jej nogi, poczynając od szczupłej kostki. Jęknęła cichutko, kiedy zatrzymał się na jej biodrze, podwijając jej tym samym koszulkę. Miała aksamitną, cudownie pachnącą skórę. Jego dotyk elektryzował. Czuła się tak, jakby stała w płomieniach, a języki ognia parzyły jedynie w miejscach, które on dotykał. Serce biło jej jak szalone. Kiedy próbowała złapać oddech, Syriusz zaczął całować jej szyję, nie odrywając nawet na chwilę od niej ust. Odchyliła głowę, oddychając ciężko. Przesunął lewą dłoń z jej biodra nieco wyżej, kierując ją na plecy Claire. Zamruczała, czując gęsią skórkę. Rozluźniła mu krawat z barwami Gryffindoru jeszcze bardziej niż miał zazwyczaj, ściągając mu go. Syriusz oderwał na chwilę od niej usta, by po chwili ponownie całować jej usta. Rozpinała ku kolejne guziki białej koszuli, odsłaniając umięśniony tors Blacka. Przycisnęła do jego gorącej skóry jedną z dłoni. Mniej więcej w większej połowie jej pleców zatrzymał się, uświadamiając sobie, że dziewczyna nie ma stanika. Jęknął cicho, jednak zjechał ponownie dłonią w dół jej pleców. Oddychając szybko, musnął jej usta jeszcze kilka razy. Pozwoliła sobie otworzyć oczy. Przysunęła swoje czoło do jego czoła, próbując uspokoić bicie serca. Syriusz pogładził ją po plecach, tym razem już przez koszulkę. Wolał nie kusić losu. Nie teraz.
- To dopiero początek – westchnął. – Jeszcze po ciebie wrócą – dodał z niechęcią, dopiero teraz na nią patrząc.
- Tego nie wiesz - mruknęła, zaciskając dłonie przy jego ciele w taki sposób, że kłykciami, paznokciami i czubkami palców delikatnie pocierała jego skórę.
- Nie wierzę, że puścił cię ot tak bez przyczyny.
- Moje zniknięcie nie pozostałoby niezauważone – wyjaśniła.
- Myślisz, że go to obchodzi? – prychnął Syriusz.
- Myślę, że nie. Ale od niego nie daleko do wysunięcia wniosków. To Lexie nas zabrała do Hogsmeade i Slughorn o tym wiedział. A o tego nie daleko do pociągnięcia do odpowiedzialności jej ojca, z którym swoją drogą mieliśmy się oficjalnie spotkać. A może było w tym coś więcej – Wzruszyła ramionami. Syriusz przytaknął jej, przytulając ją do siebie ponownie.
- Nie spuszczę cię już z oczu – zapewnił hardo. Claire prychnęła.
- Wiesz, że nie będziesz miał wyboru. Muszę wrócić do dormitorium, do Slytherinu. Poza tym mam zajęcia. Nie zapominaj, że mamy jej osobno – przypomniała.
- Nie powiedziałem przecież, że to będą moje oczy – Wyszczerzył zęby. – A o powrocie do twojego dormitorium, nawet nie masz co marzyć. Chcesz powtórki z rozrywki? To tam ją dostaniesz.
- Tylko nie rozumiem jednej rzeczy – szepnęła, ignorując jego zakaz. – Jestem czystej krwi. A moi rodzice byli kiedyś aktywnymi Śmieriożercami. Kiedy ja się pojawiłam, wycofali się. Ojciec jednak czasami, domyślam się nawet, że częściej niż o tym wiem, uczestniczył w akcjach, może i zebraniach. Dlaczego więc po mnie posłał?
- Nic nie mówiłaś, że twoi rodzice to Śmierciożercy – Syriusz skrzywił się, machinalnie się od niej odsuwając. Claire zmarszczyła gniewnie czoło.
- Z tego co wiem, twoja rodzina także w pełni go popiera – odbiła piłeczkę, czując się urażona.
- To nie jest już moja rodzina. Mieszkam z Jamesem i jego rodzicami. Są tysiąc razy lepsi niż moi kiedykolwiek byli – syknął. – Nie jestem taki, jak oni.
- To świetnie, bo ja też nie. Nie wiem, czy pamiętasz, ale odmówiłam mu – warknęła, krzyżując ręce. Syriusz przeczesał włosy palcami, przysuwając się do niej ponownie. Przycisnął wargi do jej jasnego czoła.
- Tak, wiem. Przepraszam. Po prostu jestem drażliwy na tym punkcie – mruknął. Claire pokiwała głową.
- Nie dziwię ci się. Sama nie rozumiem moich rodziców. Jak mogą takie coś popierać? Przecież to jest chore – wzdrygnęła się. Uniósł kącik ust do góry.
- Chciałabyś o tym porozmawiać z resztą? – spytał, unosząc jej podbródek.
- O moich rodzicach?
- Nie, o tym, że cię chciał pozyskać. Masz rację, musiał mieć powód.
- Nie mam nic do ukrycia. Chętnie posłucham innych, jeśli im ufasz.
- Jak nikomu innemu.



Dzięki temu, że Lexie i Amarisa przyniosły trochę jej ubrań, nie musiała siedzieć przy czterech chłopakach w skąpej koszulce. Remus Lupin przyniósł dla niej nawet śniadanie. Zaprosili też Lily Evans, prefekt, która im wczoraj pomogła. Wydawała się być czymś wyjątkowo zmartwiona.
- Jakiś szczególny dar? – spytał ją James, puszczając jej perskie oczko.
- Jeśli lenistwo się liczy, to tak.
- Może wyjątkowo dobrze się z czegoś uczysz? – podsunął Remus, ale posłała mu sceptyczne spojrzenie. - Czyli nie?
- Prymuską nie jestem – zapewniła, wzruszając ramionami.
- Rodzice?
- Już mówiłam, nastawieni na Śmierciożerstwo – James, Remus i Lily skrzywili się automatycznie. Widać oni też nie przepadali za poplecznikami Czarnego Pana.
- Nikogo nie zaatakowałaś? Żadnych pojedynków?
- Żadnych szczególnych. Prędzej zainteresowaliby się wami – Wskazała brodą na Syriusza i Jamesa. Spojrzeli po sobie znacząco.
- Jest czystej krwi – mruknęła Lily, ale zanim skończyła, James jej przerwał.
- Ja też, a jednak nasłali na mnie dwóch w wakacje.
- Czasami warto dać komuś powiedzieć coś do końca – syknęła Evans, wywracając oczyma. – Jest czystej krwi i nie pali się do wejścia do grona Śmierciożerców. Więc tak sobie myślę, że może powiedziałaś komuś bezpośrednio, albo pośrednio o swoim zdaniu na ten temat. Są drażliwi na tym punkcie.
- Nie, raczej nie. Wiedział tylko Regulus i dziewczyny z mojego dormitorium. Właśnie, może Lexie…? – zaczęła.
- Nie – uciął James, kręcąc głową przecząco.
- A masz pewność? – spytała Claire, unosząc brew. Huncwoci i Lily wymienili spojrzenia. Zmarszczyła brwi.
- Claire, przykro nam, ale musieliśmy podać Lexie veritaserum – powiedziała spokojnie Lily. – Musisz nas zrozumieć.
- Rozumiem bardzo dobrze – zapewniła. – Sama pewnie też bym tak zrobiła, gdybym tylko miała veritaserum – dodała. Lily zarumieniła się delikatnie. Było powszechnie wiadome, że Lily Evans jest wyjątkowo utalentowana, jeśli chodzi o eliksiry. James zmarszczył czoło, przenosząc wzrok od niej do Syriusza i z powrotem.
- Co? - burknął w końcu Black, wywracając błękitnymi oczyma.
- Twojemu bratu nie podaliśmy veritaserum – zauważył, tym razem obdarzając spojrzeniem tylko przyjaciela.
- Regulus nic by mi nie zrobił. A już na pewno nie rozpowiadałby o mnie potencjalnym Śmierciożercom – powiedziała pewna swego, krzyżując nawet ręce dla lepszego efektu. Pozostali wymienili znaczące spojrzenia. Nie ufali jej osądowi i pewnie mieli rację. Niewątpliwie długo zajmie zaufanie jej samej. – Jeśli chcecie mogę z nim pogadać.
- Nie puścimy cię na zewnątrz, nie mając pewności kto ile wie na twój temat – uciął definitywnie James. Wolała z nim nie dyskutować. Jego zdanie na ten temat wydawało się być ostateczne i dotyczyło chyba wszystkich zebranych. Ugryzła kawałek zimnego już tostu.
- No to niech on przyjdzie do mnie – zaproponowała, wzruszając ugodowo ramionami.
Syriusz syknął przeciągle.
- Ani jednego Ślizgona więcej w Gryffindorze – powiedział ostro. Z jakiegoś powodu poczuła się urażona. Odwróciła wzrok w drugą stronę. U siebie przynajmniej nikt jej nie traktował, jak zdrajcy. Zdążyła jeszcze zauważyć, że Lily posłała Blackowi chłodne, naganne spojrzenie.
- Syriuszu! – zawołała, przywołując go do porządku.
- Nie pozwolę, żeby ten syneczek mamusi ponownie postawił nogę w moim dormitorium, Evans! Wybacz, ale to się nie zmieni.
- Więc nazywaj rzeczy po imieniu z łaski swojej i nie rób swojemu gościowi przykrości – Syriusz spojrzał w końcu na Claire i jakby dopiero teraz uświadomił sobie, że jest jedną z tych znienawidzonych przez niego Ślizgonów, że to jej zadał ból. Westchnął przeciągle, mrucząc pod nosem coś, co brzmiało jak „przepraszam”. Angelline machnęła tylko ręką lekceważąco. Czemu miałaby się dziwić Gryfonom? Oczywiste było, że domy te nie pałają do siebie sympatią, a szczególnie w takich czasach jak te. Rodzice niektórych Gryfonów ginęli z rąk rodziców Ślizgonów.  Mieli im być za to wdzięczni?
- Czuję się tak, jakbym to ja musiała was przepraszać – szepnęła, uśmiechając się smutno. – Wy się tylko bronicie.
- Ale ty jesteś po naszej stronie.



Wyszli na zewnątrz pozostawiając Syriusz i Claire samych sobie. Stali chwilę w ciszy na ciemnym korytarzu. Petera wysłali już wcześniej na przeszpiegi do Slytherinu. James przeczesał ciemne włosy palcami, opierając się o ścianę tuż obok drzwi swojego dormitorium. Remus marszczył zawzięcie czoło, wpatrując się w podłogę. Lily objęła się rękami, skacząc spojrzeniem od jednego do drugiego.
- O co chodzi? – mruknęła, starając się ich zrozumieć.
- Muffliato! – James machnął różdżką w kierunku drzwi koło siebie. – Ufasz jej? – spytał rzeczowo. Lily zerknęła na Remusa, ale ten zdawał się również czekać na jej odpowiedź.
- Syriusz jej ufa – odparła. James wywrócił czekoladowymi oczyma, unosząc jeden kącik ust do góry.
- Bo jak zobaczył wielkie, granatowe cudne oczy to już nie ma przeproś. Mogłaby powiedzieć, że niebo jest zielone, a i tak by jej uwierzył – Wyrzucił ręce w górę.
- Więc ma cudne oczy? – Lily skrzyżowała ręce na piersiach. Szybko pożałowała, że zadała to pytanie.
- Skarbie, twoje oczy są najpiękniejsze na całym świecie. Nie musisz być zazdrosna – Puścił do niej perskie oczko, uśmiechając się przy tym zabójczo.
- Wcale nie jestem zazdrosna!
- Do rzeczy – upomniał ich Remus, konkretyzując. – Co jeśli kłamie?
- Kłamie? Widzieliście w jakim wczoraj była stanie. Rozumiem wiele rzeczy, ale nie sądzę, żeby ktokolwiek ze Slytherinu był na tyle dobry, by tak sprawnie rzucić zaklęcie Cruciatus.
- Niewątpliwie było rzucone z mocą – przytaknął James. – Najpierw trzeba chcieć zadać ból – dodał, przypominając sobie swój pojedynek w wakacje. – A to wcale nie jest takie łatwe.
- Hipotetycznie rzecz biorąc może kłamać – Remus wzruszył ramionami, spoglądając po dwójce pozostałych.
- Może – przyznała Evans, potakując głową. – Ale w jakim celu?
- Syriusz mówi, że jak już raz się kogoś uczepią, to nie dają spokoju aż do skutku. Zastanawiam się, co jeśli znowu chodzi im o Jamesa – zauważył sprytnie Remus.
- To nie wykluczone – Lily zmarszczyła czoło. – Jej też chcecie podać eliksir?
- Syriusz nigdy się na to nie zgodzi – James skrzywił się nieznacznie.
- Będzie musiał.



***
Wiem, że minęła bardzo dużo czasu od ostatniego rozdziału. Zauważyłam jednak, że popyt na Lily Evans i Teddiego Lupina jest znacznie większy, więc chciałam zadowolić czytelników. Inną sprawą były studia, a w tym sesja. Dodatkowo kompletnie nie miałam weny na napisanie rozdziału o Claire. Wszystko zmieniło się wczoraj wieczorem. W jeden dzień napisałam cały rozdział (a w zasadzie w jedną noc). Siedziałam do bardzo późna, więc jeśli pojawiły się jakieś błędy albo inne nieprawidłowości, to bardzo przepraszam. Nie mam już za bardzo czasu żeby to sprawdzić, bo muszę zabierać się za sprzątanie.
Dzięki jednej piosence napisałam całość, więc myślę, że warto ją Wam polecić:
MS MR – Bones
Naprawdę fajny kawałek, oczywiście z soundtracku Gry o Tron, sezon 3. Przez ten serial ta akcja na początku rozdziału. Niestety nie da się nie oglądać go nie mając później weny na pisanie takich rzeczy xD.
Z okazji zbliżających się Świąt, życzę Wam wszystkiego najlepszego, spełnienia marzeń oraz dużo uśmiechów i słonecznych dni! ;*
Następny rozdział mam nadzieję dodać szybciej!
Zachęcam Was do dołączenia do "Sieci znajomych Google", czyli Czytelników na dole bloga. 
Wasza,
Lil

7 komentarzy:

  1. Rozdział jak zwykle wspaniały. Nie ma co do tego wątpliwości. Zastanawia mnie jednak jedna rzecz. To jest jeden z najlepszych blogów, o córce Voldemorta i parą OC/Syriusz Black. Jakim cudem tak mało osób tutaj zagląda?!
    Pozdrawiam i życzę mnóstwa czytelników, bo na nich zasługujesz.
    Pozdrawiam.

    [niczego-wiecej.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci! Cóż, prowadzę jeszcze dwa inne blogi i większość moich czytelników wybiera tamte. Myślę, że córka Voldemorta to bardzo kontrowersyjna sprawa i niewiele osób lubi tego typu rzeczy. Jednak troszkę przykro, że Claire na tym cierpi; bardzo kocham ten blog. Na Onecie miał zdecydowanie więcej czytelników. :< Dziękuję jeszcze raz za ciepłe słowa ;*

      Usuń
  2. Dzięki, w sumie warte rozważenia ;]

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj, trafiłam dzisiaj i od razu przeczytałam wszystkie rozdziały ;) świetne opowiadanie, więc z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział! Mam nadzieję ze będzie to szybko :-)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że tak szybko się "mnie" czyta ;] znaczy to chyba, że człowiek nie męczy się na tych moich wypocinach. Oczywiście postaram się relatywnie szybko dodać rozdział, ostrzegam jednak, że mam baardzo dużo zaliczeń w tym momencie! Może jednak koło czwartku znajdę chwilę czasu wolnego.

      Usuń
    2. Czy ja wiem, czy szybko ;) cały dzień spędziłam przed komputerem ;)
      Życzę powodzenia na zaliczeniach i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :)

      Usuń
    3. Dzięki, przy da się ;p

      Usuń

Rozdziały