wtorek, 5 czerwca 2012

006. „The Black’s battle” cz. I



Siedzenie na lekcjach stało się okropnie męczące. Już wcześniej nie należało to do jej ulubionych zajęć, ale teraz było wyjątkowo irytujące. Przeważnie siedziała sama i prawdę mówiąc wolała te momenty. Innymi razy miejsce obok niej zajmował z wielkim chłodem i ignorancją Regulus, jeszcze kolejnym Amarisa, która nie szczędziła jej swoich kpiarskich prychnięć. Lexie najzwyczajniej w świecie z nią nie siadała.
Claire czerwieniała coraz to mocniej i mocniej wraz z każdym ukradkowym spojrzeniem, każdym usłyszanym szeptem… każdą lekcją. Dzięki Syriuszowi stała się numerem jeden na liście najpopularniejszych, szkolnych tematów. Nie była tym zachwycona. Gdyby nie to, że dostała ganiący list od matki, zapewne darowałaby sobie chodzenie na zajęcia. A przynajmniej na niektóre zajęcia. Oczywiście tymczasowo.
Siedząc na lekcji zaklęć z Regulusem, wcale nie czuła się tak komfortowo, jak zazwyczaj. Już nie żartowali, nie robili kawałów, nie przeszkadzali nauczycielowi. Ciemnowłosy chłopak siedział niemalże tyłem do niej. Traktował ją, jak powietrze. Z jednej strony nawet jej się to podobało, bo tak naprawdę miała gdzieś, czy się do niej odzywa, czy nie, skoro ma tak idiotyczne powody do obrazy. Tylko, że z drugiej, było to naprawdę frustrujące; dużo bardziej wolała, kiedy dokuczali razem na lekcjach.
Westchnęła, znudzona wykładem teorii jakiegoś zaklęcia przez profesora Flitwicka. Gdy Regulus usłyszał tą delikatną oznakę jej obecności, odkręcił się od niej jeszcze bardziej i ściągając usta, chrząknął znacząco (zupełnie tak, jakby próbował ją zagłuszyć). Wygięła wąskie, blade usta w kpiarskim uśmieszku. Chociaż w zasadzie grymas, jaki pojawił się na jej wargach chyba nawet nie mógł być nazwany uśmiechem; drapieżnie odsłoniła białe ząbki.
Nauczyciel zerkający na nią od początku lekcji w wyrazie miłego zadziwienia, teraz najwyraźniej lekko się przestraszył, bo rozkaszlał się gwałtownie, oczekując kolejnej porcji nagannego zachowania panny Angelline. Ale Claire tylko wywróciła oczyma i podparła brodę na łokciu. Zerknęła na wielki zegar, odmierzający czas do końca jej ostatniej lekcji.
„Błagam szybciej” - jęknęła w myślach, coraz poważniej rozważając wzniesienie o to modłów do jakiegoś bóstwa. - „Na gacie Merlina…”
Flitwick westchnął zrezygnowany, rozglądając się po znudzonej, przysypiającej klasie. Pokręcił głową i usiadł za swoim wysokim, jasnym biurkiem, umieszczonym na metrowej katedrze (profesor nie był obdarzony w końcu szczególnym wzrostem, a dzięki dodatkowemu metrowi mógł, chociaż niektórym spojrzeć prosto w twarz bez zadzierania głowy do góry).
- Dobierzcie się w pary tak, jak siedzicie w ławkach i poćwiczcie praktyczne zaklęcia. Zróbcie coś produktywnego - zaskrzeczał, prawie całkowicie znikając za starym biurkiem.
Claire zaklęła od serca pod nosem. Regulus zbladł, wcale nie będąc szczęśliwszym od swojej sąsiadki. Z wojowniczą miną Claire odkręciła się do niego, wykonując przy tym gwałtowne ruchy. Black, jakby jej na przekór, ociężale i powolnie zwracał się ku niej, przekręcając się na swoim krzesełku o 180 stopni, by w końcu siąść do niej anfas. Mimo to, nadal unikał patrzenia w jej kierunku, uciekając wzrokiem gdzieś w stronę wysokiego sufitu klasy. Claire puściła wiązankę takich słów, jakich nie powstydziłby się żaden amerykański dres ze slumsów. Regulus syknął.
- Mogłabyś przestać?
- A co, przeszkadza ci to? - odbiła wyzywająco, nieco ochrypłym głosem. No tak, w końcu nie odzywała się do nikogo od śniadania, kiedy to wymamrotała nieco oschłe „Cześć” do starszego z braci Black. Nie odezwała się do niego w inne słowy niż te od momentu jej wykradania się z dormitorium Huncwotów po ostatniej imprezie. - Czyżbym tym zmusiła cię do odezwania się do mnie? Wybacz, nie chciałam.
- No oczywiście, jakby to było, gdyby Claire Angelline zdjęła na chwilę koronę z głowy i pierwsza wyciągnęła do kogoś pojednawczą dłoń - prychnął Regulus. - Zresztą, ja się do ciebie nie nie odzywam - dodał chłodno.
Claire uniosła wysoko brwi, po czym wybuchła głośnym, oziębłym śmiechem. Profesor zerwał się ze swojego fotela i rozejrzał po klasie, szukając „niebezpieczeństwa”. Jego szklisty wzrok padł na zachodzącą się ze śmiechu Claire, więc złapał się z ulgą za serce i ponownie usiadł na swoim miejscu.
- I z czego się śmiejesz? - Chłopak skrzyżował ręce na piersi wyraźnie urażony. Claire otarła oczy, powoli już zachodzące łzami śmiechu.
- Black, musiałabym być głupia, ślepa i głucha, by ci uwierzyć.
- O co ci chodzi?
- O to, że się na mnie boczysz od kilku dni!
- Nie, nie boczę się.
- Daj z tym spokój, bo nie ręczę za siebie.
- Coś ci się ubzdurało i tyle - mruknął Regulus po minucie ciszy.
- Mi się ubzdurało? Mi?! No nie no, litości. Na Morganę, Black! - wykrzyknęła pąsowiejąc. Złość wzbierała w niej coraz bardziej. Serce biło swoim tempem domagając się kolejnych przekleństw z jej ust. Powstrzymała się, zagryzając wargę prawie do krwi.
- Angelline nie wrzeszcz na mnie. To, że ktoś cię denerwuje, nie znaczy, że można ci wyżywać się na wszystkich dookoła, nie sądzisz? - powiedział chłodno, patrząc gdzieś w kąt.
- Ty mnie denerwujesz - warknęła. - Mógłbyś przynajmniej udawać, że masz jaja i się przyznać, a nie, jak dzieciak uciekasz od rozmowy - Niemalże wypluła te słowa. Nie potrafiła teraz inaczej z nim rozmawiać. Już dawno nie czuła takiego zawodu, co do jego osoby. Nie był idealny, ale był chyba jedyną osobą, na której mogła polegać. Nienawidził brata, ale czy to było wystarczającym powodem, by się na niej wyżywać za zwykły flirt? Za próbę posiadania życia prywatnego? A on, tak jak inni, zmieszał ją z błotem. Sprawił, że miała ochotę uciec i zamknąć się w czterech ścianach, gdzie nikt jej nie znajdzie. Całe wakacje pracowała nad zmianą swojego charakteru. Nawet zaczęła malować rzęsy i nakładać na policzki puder! Zmieniła się, bo uważała, że tak będzie lepiej. Otworzyła się na świat. Zrobiła tak duży postęp, została dostrzeżona; a gdy tylko ktoś ją zauważył, ktoś, kto w tej szkole coś znaczył, reszta obsmarowała ją bezlitośnie.
Spojrzała na niego wzrokiem, jakiego już dawno nie widział. Na jej twarzy kwitła złość i irytacja, ale oczy wyrażały jak wielki ból jej zadał. Sam doradzał jej, by wyszła do ludzi.
„Jak możesz” - wyrzucały mu jej granatowe oczy. – „Nie znam cię takiego; nie chcę cię takiego znać”.
Widział, jak uciekała całą sobą; wycofywała się. Tak łatwo było ją spłoszyć. Otworzył usta, by coś powiedzieć, ale nie mógł z siebie wydobyć głosu, więc zamknął je, znów unikając wzroku przyjaciółki. Claire prychnęła, szybko starając się opanować.
- Mam dość. Wychodzę – oświadczyła, zbierając swoje rzeczy.
Nie potrafił jej zatrzymać.


Chodząc w te i z powrotem paliła papierosa w cieniu zamku. Nie potrafiła opanować emocji, było jej ciężko. Cała szkoła z dnia na dzień dowiedziała się, kim jest Claire Angelline. A wszystko przez jednego chłopaka!
Przyłożyła po raz kolejny drżące palce z papierosem do ust. Zatrzymała swój marsz i wypuszczając dym z płuc, oparła się o zimny mur zamku. Wcześniej zawsze miała się, do kogo odezwać, a teraz? Została sama. Wytarła pięścią słoną łzę, spływającą jej po policzku.
- Głupia – podsumowała sama siebie ze złością. – Jaka głupia… - powtórzyła tym razem ironicznie.
- Kto jest głupi, Angelline? – Nie sądziła, że mówi tak głośno. Zrezygnowana, odkręciła głowę w stronę idącego ku niej chłopaka. Miał jeszcze do niej dobre dziesięć metrów. Skąd w ogóle wiedział, że tu jest?
Podszedł bliżej.
Idiotka – pomyślała, od razu uświadamiając sobie, że nie jest pępkiem świata i że Syriusz Black wcale nie musi jej szukać, by spacerować po błonach i szkole.- Skąd pomysł, że mnie szuka? Wpadł na mnie przez przypadek; nie pochlebiaj sobie.
- Czego chcesz? – zaatakowała, zamiast przywitania. Zmrużyła oczy, odchylając nonszalancko rękę, w której trzymała papieros. Wzrok Syriusza ześliznął się z jej twarzy na prawą dłoń. Uśmiechnął się huncwocko ze swoistą pewnością siebie.
- Palisz? – parsknął śmiechem.
- Bawi cię to? – warknęła, mając dość rodziny Blacków.
- Bynajmniej! – zapewnił hardo. Z szarych oczu posypały się iskry. – Ale chętnie się przyłączę.
- Ktoś powiedział, że możesz?
- Cóż… nikt nie powiedział, że nie mogę. – Puścił do niej perskie oczko. Stanął naprzeciwko niej tak, że musiała zadzierać głowę do góry. Zmarszczyła nos, czując męskie, mocne perfumy. Ubóstwiała ten zapach, ale kiedy ostatnim razem mu się poddała „wylądowała w łóżku” Syriusza. Więc nie, ten zapach nie był bezpieczny. Automatycznie cofnęła się o krok.
Wolałaby być sama.
Syriusz popatrzył na nią poważniej. Na jego czole pojawiły się pionowe bruzdy. Oczy stały się magnetyczne, jakby chciał przeszyć ją spojrzeniem. Dopiero teraz zwrócił uwagę na jej wygląd. Zdawała się być zmęczona, pod granatowymi oczami malowały się duże sińce niedospania. Nogi niemal uginały się pod ciężarem jej drobnego ciała; garbiła wątłe plecy. Powieki zdawały się jej ciążyć, a twarz była trupio blada. Nie, nie wyglądała dobrze.
Zmieszała się, spuszczając głowę. Gryfon wziął głęboki oddech, wypuszczając ze świstem powietrze. Uciekała od niego. Ostatni raz zamienili więcej niż słowo podczas jej pobytu w jego dormitorium. Jego pościel nadal pachniała jej perfumami, jej skórą. Nie potrafił wyjaśnić, dlaczego teraz chętniej kładł się spać. Nie potrafił też zdefiniować swoich uczuć, co do tej dziewczyny. W tym roku dostrzegł, że jego młodszy brat ma, jako taki gust, bo Angelline, w której się podkochiwał, była nie tylko ładna, ale i odmienna. Nie zaliczała się do grona pustych dziewczyn, które zazwyczaj go otaczały. Zdawała się być nie tyle dziwna, ile skryta. Jakby bała się, że ktoś może ją poznać. Na początku wydawało mu się to zabawne i chciał ją obnażyć nie tylko dla siebie, ale i innych; z czasem, kiedy zaczął jej się lepiej przyglądać stwierdził, że to nie tyle niepokojące i zabawne, ile intrygujące. Nie znał jej, prawdę mówiąc na początku chciał przede wszystkim powkurzać Regulusa.
- Unikasz mnie ostatnio, Angelline - szepnął beznamiętnym głosem. – Mogę wiedzieć, dlaczego?
- Nie unikam cię, Black – bąknęła, uświadamiając sobie, że powtarza dokładnie tą samą śpiewkę, jaką serwował jej godzinę temu Regulus.
- Claire, nie rozmawiamy od kilku dni! Jak chcesz mi to wyjaśnić?
- Nie sądzę, bym musiała ci cokolwiek wyjaśniać. – Syriusz uniósł sceptycznie brwi do góry. Claire zreflektowała się szybko. – Po prostu się mijamy.
- Mijamy? – zawołał z urazą. – Widzimy się na każdym śniadaniu, obiedzie, kolacji…
- Jesteśmy z innych domów. Siadamy gdzie indziej i przychodzimy o różnych porach… – wtrąciła błyskawicznie pierwsze, co przyszło jej do głowy.
- To nie ma nic do rzeczy. Widzimy się za każdym razem w Wielkiej Sali – Potrząsnął głową. – Wymieniasz ze mną tylko to swoje „Cześć” jakbyśmy się praktycznie nie znali.
- A jest inaczej, Black? No powiedz, jak długo się znamy?
- A co za różnica, jak długo? Całowałaś mnie!
- Byłam pijana!
- Całowałaś mnie wcześniej!
- Nie, wtedy to ty mnie całowałeś.
Syriusz wywrócił z irytacją oczyma.
- I co w związku z tym? Wybacz, ale nie rozumiem tego.
- A co tu rozumieć? Dzięki tobie nie mam życia, Black – wyrzuciła z siebie, zanim zdążyła ugryźć się w język. Wiedziała, że powiedziała za dużo. Było za późno, żeby cokolwiek cofnąć.
- Co przez to rozumiesz? - wymamrotał wypranym z emocji głosem.
- Nic.
- Angelline! Nie bałaś się powiedzieć „a”, nie bój się powiedzieć „b”. Przynajmniej raz się odezwij tak, jak powinnaś!
Wyprostowała się. Uraził ją. W domu ciągle się stawiała, nauczycielom również robiła na przekór. Poświęciła masę czasu, by być taką samą dla innych ludzi.
- Mam się odezwać? A proszę bardzo! Dzięki tobie cała szkoła mną poniewiera, równa mnie z błotem. Do dormitorium przychodzę tak późno, jak to tylko możliwe, żeby móc mijać się z Lexie i Amarisą. Wstaję dużo wcześniej, żeby mnie nie zrugały z samego rana. Nie mam się, do kogo odezwać. Nawet twój cholerny braciszek mnie olał. Właśnie on mi uświadomił, że nie mam tu przez ciebie nikogo. Jesteście identyczni. Ale ciebie interesuje to, że mówię ci tylko „Cześć”. Tak, więc wybacz – zakończyła drżącym głosem. Popatrzyła na niego zbolałym wzrokiem, jakim uprzednio obdarzyła jego brata i odeszła pośpiesznie.
Syriusz patrzył za nią wielkimi oczami. To, jak na niego spojrzała zabolało go, poczuł… wyrzuty sumienia? Nie pomyślał o tym w ten sposób. Owszem Claire stała się ostatnimi czasy popularna, ale nie sądził, że tak to odbierze. Może, dlatego, że ciągle przebywał wśród dziewczyn, które tego pragnęły. No, może oprócz Evans, ale to wyjątek od reguły, należący do Rogacza.
Ale powiedziała coś jeszcze.
Regulus? To przez niego jest taka? A więc jest zazdrosny i pewnie jej to wytyka. Rani ją. Wyprostował się, napinając wszystkie mięśnie ciała. Zacisnął zęby, starając się przy tym ich sobie nie powyłamywać.
- Zabiję gnoja.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Rozdziały